• O PSACH
  • O MNIE
  • KUNDEL POLSKI
  • WSPÓŁPRACA
  • FB email link link

niedziela, 21 lutego 2016

Posiadanie psa to choroba




Mam na imię Sylwia i mam strachliwego psa.
Jestem od niej uzależniona od niespełna 6 lat.
Do tego stopnia, że boję się tego samego co ona.
                 

Sama się śmieję do monitora gdy tylko czytam ten wstęp.
6 lat temu nie pomyślałabym jak bardzo zmieni się moje życie pod wpływem jednego psa. I to jakiego psa.

Nejra jest bardzo strachliwa. Boi się takich rzeczy, o których istnieniu wcześniej nie miałam pojęcia. Ale przez ten cały czas kiedy Nejra jest u mnie, nauczyłam się częściowo pomyśleć zanim zrobię jakąś czynność, która może u niej spowodować paniczną ucieczkę.
Wpoiłam w sobie tak silne odruchy na niektóre czynności czy dźwięki, że od razu na nie reaguję. Nie chodzi o to, że biorę i uciekam, tylko zwracam na nie swoją uwagę. Oczywiście dla osób, które nas znają, już są one oczywiste, niestety dla "obcych" mogą wydawać się dziwaczne.

Robiąc przegląd naszego całego dnia, wyszczególniłam tylko niektóre bardzo straszne rzeczy, które wykonuję bądź używam w zwykłej codzienności. 

Tak na przykład wstając rano z łóżka i otwierając po raz setny te same przesuwne drzwi, za setnym pierwszym, Nejra na bank się ich przestraszy.

Robiąc herbatę w kuchni i pijąc ją przy stole, odruchowo, broń boże nie specjalnie, odkładam łyżeczkę na talerzyk. Zrobię to o ciutkę zbyt gwałtownie, że wyda się mało słyszalny brzdęk, który jest jednoznaczny dla mojego psa z komendą "w tył zwrot i odmaszerować najlepiej dwie kondygnację niżej" co czym prędzej i bez zająknięcia wykonuje.

Przechodząc z powrotem do sypialni (oczywiście wcześniej wychodząc nie zamykałam drzwi aby nie musieć ich znowu otwierać) jestem niestety zmuszona otworzyć szufladę, która powoduje ten sam efekt (patrz akapit wyżej).

Sytuacja się powtarzała gdy miałam jeszcze stare biurko na mój komputer stacjonarny (tak, jeszcze istnieją), które miało wysuwaną półkę na klawiaturę. Tak..... miałam.

Kiedyś wycierałam nachlapaną wodę ze stoliczka i musiałam podnieść filcową podkładkę. Jak się okazało ona też była bardzo straszna.

Każdy wie, że trzeba segregować śmieci. Ja też segreguję ale tylko wtedy gdy mój pies jest na dworze. Bo niestety pewnie przy pierwszej próbie zgniecenia butelki, Nejra zrobiłaby sobie krzywdę zbiegając ze schodów z prędkością światła.

Zwykłe odkurzanie też jest u nas niezwykłe. Mimo, że odkurzacz wydaje przeraźliwe dźwięki i się porusza to jeszcze nie jest aż tak straszny. Mogę odkurzać psie legowisko z psem w środku i nic specjalnego się nie dzieje, Do czasu aż na horyzoncie nie pojawi się straszny kabel, który nie wydaje żadnych dźwięków... Zagadka do tej pory nie została rozwiązana.

To taki skrót tego co czasem wyprawia mój pies. A ja razem z nim. Choć nawet bez niego też. Mieszkając swego czasu w akademiku, na niektóre te czynności wstawałam na baczność gdy któraś z moich współlokatorek  wykonywała takie proste rzeczy jak opisane powyżej (mimo, że mój pies był 500 km ode mnie). Oczywiście po chwili reagowałyśmy wszystkie na to śmiechem. 

Czasem tak jest... tak śmiesznie. 
Czasem nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz