• O PSACH
  • O MNIE
  • KUNDEL POLSKI
  • WSPÓŁPRACA
  • FB email link link

niedziela, 6 grudnia 2015

Dwie strony medalu czyli wystawa psów


Nie jestem ekspertem jeśli chodzi o wystawy psów. Nie znam się kompletnie na tym. Niby wiem, że są wzorce dla każdej rasy. Mniej więcej umiem wymienić parę cech ras psów, którymi się interesuję a nawet pisałam własną ocenę Nejry na studiach w ramach jednego przedmiotu.
Dlatego też wystawy ciągle są dla mnie nieodgadnionym i zagadkowym wydarzeniem, ponieważ...



Z jednej strony są piękne i rasowe psy. W większym lub mniejszym stopniu wymuskane co do ostatniego włoska, wykąpane i pachnące. Z drugiej natomiast można zauważyć egzemplarze, które widuje się ot tak na blokowych osiedlach. Niby rasowe ale niczym się nie wyróżniające psiaki, Troszkę tu czy tam poszarzałe na niby białej sierści.

Z jednej strony widać schludnie ubranych prezenterów, dbających o najmniejsze szczegóły czy kosmyk włosów. Z drugiej właścicieli stąpających niedbale w dresach i w adidaskach.

Z jednej strony da się zauważyć harmonie między właścicielem/prezenterem a psem. Wystarczy mały gest, lekkie cmoknięcie a pies zwraca na niego swoją  uwagę. Z drugiej strony jednak, można być świadkiem niezłego cyrku. W szczególności mam tu na myśli ringi, na których odbywają się wystawy Owczarków Niemieckich. Przypomina to niezłą komedię, ale jednak moim zdaniem niestety jest to komedia tragiczna. Rozumiem zwycięstwo za wszelka cenę. Ale żeby uprawiać jogging na około ringu cmokając i wołając psa, tylko dlatego żeby pies się ładnie prezentował, robiąc przy tym z siebie niezłego pajaca? Trzeba mieć nie lada odwagę i i tupet. Bo jeśli pies nie obroni się sam, to widocznie nie zasługuje na tytuł. Ale to tylko moja nieznacząca w tym świecie  uwaga.

Z jednej strony rywalizacja, tytuły, elegancja, smak i odrobina arystokracji. Z drugiej handel, chęć zysku, stoiska, sklepiki, dmuchane zamki, cuda wianki.


Z jednej strony miłośnicy psów. Każda wpatrzony w swojego lub w cudzego psa. Piszczące dzieci na widok ulubionej rasy czy przypominającego jego ulubionego kreskówkowego bohatera psa. Z drugiej hermetycznie zamknięte środowisko.

Z jednej strony ideał, piękno, pies idealnie zrównoważony, proporcjonalny. Z drugiej, kolczatki na ringu i 10 metrowe odstępy między psami (byle nie spotkać psa w pysk w pysk) oraz ataki na ringu psa na psa. Sędziowie bojący się dotknąć psa bo duży, bo może ugryźć, co gorsza oceniający jego wygląd a nie charakter. 

Z jednej strony sprawiedliwość, porównywanie, macanie, oglądanie. Z drugiej podawanie sobie ręki przez sędziego i wystawcy. Mówienie sobie na Ty. Bezstronność. Brak jakichkolwiek przywilejów i korzyści.

Z jednej strony ludzie, gapie, pseudo miłośnicy psów. Na osiedlu, w parku można spotkać ich garstkę. Na wystawie natomiast spotkać ich można co 2 m. Całe rodziny, pary, single. Nie wiadomo skąd się wzięli i co ich tu przywiało.  Ale na wystawie trzeba być. Pooglądać, a może się coś znajdzie i się kupi. Bo modnie. Bo na czasie. Bo córka chciała. Bo balon trzeba kupić.

Z jednej strony widzimy zadbane psy i ich właścicieli, którzy całą swoją uwagę skupiają na nich. Z drugiej jednak strony pojawia się pytanie czy te psiaki też tak wyglądają na co dzień, czy poświęca się im tyle samo uwagi. Czy jeżdżąc na wystawy wystawcy chcą się pochwalić swoim psem w zdrowej rywalizacji  co przełożyć się może na dobro hodowli i przyszły rozwój rasy, czy po to aby mieć z tego jak największy zysk?