• O PSACH
  • O MNIE
  • KUNDEL POLSKI
  • WSPÓŁPRACA
  • FB email link link

poniedziałek, 10 listopada 2014

Czym cechuje się niekarny pies? Część I


Pierwszy raz miałam i nadal mam do czynienia z psem, który jest całkowicie niekarny. Słowa: "nie", "nie wolno", "cisza" są Nejrze całkowicie obce i ani myśli się ich nauczyć. I aż "ciśnie się na usta" aby napisać mój ulubiony cytat Cesara Millana (tak wiem, kontrowersyjna postać), który świetnie oddaje sytuacje, w której się znalazłam, a mianowicie: "Nie dostajemy psa jakiego chcemy, tylko takiego, jakiego potrzebujemy"!


Gdy tylko przeczytałam te zdanie w książce,  to pierwsze co przyszło mi na myśl to " i masz babo placek". Poszłaś na Behawiorystykę zwierząt, chciałaś być mądra... to masz. No i mam. Ot taką właśnie czarno-biało-brązową kudłatą zagwozdkę.

Swego czasu miałam to szczęście, że każdego posiadanego przeze mnie psa, wychowywałam sama od szczeniaka. Z mniejszym lub z większym skutkiem ale zawsze były to w miarę posłuszne i poukładane psy. Znały też panującą wszech obecnie etykietę na spacerach, w gościach i na salonach. No ale nastała era Nejry i tu sielanka się kończy.

Czym cechuje się mój bezkarny pies? Jest buntownicza, nieokiełznana, niesforna, nieznośna, oporna, przekorna i samowolna. Wypisz wymaluj na zdjęciu wyżej.

Nejra, moim zdaniem jest mistrzem improwizacji. W momencie gdy coś przeskrobie i widzi (lub słyszy) moją reakcję to kompletnie nie wie jak się zachować i co powinna zrobić, więc robi wszystko, tylko nie to co trzeba. Czasem wygląda to przekomicznie a czasem wręcz przeciwnie. Wszystko zależy od tego czy  pójdzie w ciemną czy w jasną stronę mocy.

W skrócie można by powiedzieć, że taki z Nejry niewyrośnięty szczeniak, który jeszcze nie jest do końca świadomy zasad jakie obowiązują w otaczającym go świecie i na płaszczyźnie człowiek-pies. Uważa, że albo coś jest białe i jest  świetną okazją do zabawy, lub czarne i należy się tego bać lub jak w naszym przypadku, przechodzić do kontrataku. Są chwile kiedy patrząc na jej dokonania można parsknąć śmiechem, jednak częściej jest to irytujące, gdy sytuacja wymaga natychmiastowej korekty jej zachowania a takowa jest niemal niemożliwa.

Co najgorsze, pies który posiada tendencje do agresji (jak w naszym przypadku), ucieczek (jak również w naszym przypadku) może być potencjalnie niebezpieczny i trzeba być tego świadomym. Psa nie będziemy w stanie odwołać gdy będzie biegł w stronę ruchliwej ulicy lub ostrzył sobie ząbki na jadącego na rowerze listonosza. W sytuacji, w której pies staje przed czynnikiem dla niego stresogennym, nie mamy żadnej pewności czy wybierze opcje A (dobrą) czy B (złą) aby ją rozwiązać.

Dodatkowo w naszym przypadku, występuje zjawisko przełączenia przycisku ZAUFANIE na "pracuj w trybie offline", który jest z pewnością ukryty w małym, nejrowym rozumku. Gdy tylko pies znajdzie się w sytuacji gdy musi dokonać wyboru - posłuchać Panią czy zrobić po swojemu, zawsze wybiera tę drugą.

Jeśli natomiast jesteście ciekawi jak zachowuje się i skąd bierze się niekarność u psa to zapraszam do lektury!


Do następnego!

14 komentarzy:

  1. Dobrze to rozumiem ;)
    Nasza psinka, chcoiaż dopiero 4 miesiące to już ma swoje zdanie na temat słowa ''nie''. Rozumie je bardzo dobrze, ale po prostu odmawia. Mówię ''nie wolno!'', a ona groźnie ''hauhau, odwal się człowiek, zjem WSZYSTKO'' ;)
    Wkurzające, ale bardzo lubię tę cechę charakteru Legion.

    Widać, że jest niezależna i buntownicza. Bardzo waleczna i broni swojego zdania, nawet jeżeli jest nim zjedzenie znaklezionej paczki po czipsach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja suka jest w większości przypadków usłuchana, choć gdy sobie coś ubzdura, odkręcanie trwa długo. Najgorsze są momenty, gdy już się wydaje np. że rowerzystów mamy z głowy, a ona poleci ze szczekiem na jednego z tysiąca mijanych...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, dobrze to znamy. To niekończąca się walka z wiatrakami. Ale trzeba dążyć do celu, nie poddawać się i ciągle mieć nadzieję, że kiedyś się to skończy.

      Usuń
    2. Jednak gdy widzę znaczącą poprawę - jeszcze półtora roku temu każdy rower wywoływał reakcję, o mniejszym lub większym natężeniu - jestem w stanie zrozumieć i rozróżnić zwykłe "a pogonię sobie" od "boże, jak on mnie wystraszył". To pierwsze udało nam się zniwelować, jednak to drugie występuje w warunkach, gdy ja sama jestem zaskoczona wyskakującym z ciemności rowerem. Uciążliwe jest to, że wieczorny spacer teraz odbywa się w zupełnych ciemnościach. Zainwestowałam w odblaski i światełka pozycyjne, może to sprawi, że zarówno ja, jak i rowerzysta/biegacz nie będziemy zaskoczeni ;)

      Usuń
    3. Nasza sunia jest mega socjalizowana z ludźmi, a nadal ma czasami motyw, że obszczeka jakiegoś ludzia bez ostrzeżenia.

      Taki urok psiaków ;)

      Usuń
    4. Plus młodych psów jest taki, że można je jeszcze ukształtować i chętnych do socjalizacji pewnie nie brakuje. U nas jest już gorzej, bo pies ma swoje za uszami i uchodzi w okolicy za psa niebezpiecznego ( i słusznie), więc znaleźć kogoś chętnego do jakiejkolwiek socjalizacji czy ćwiczenia z psem przy furtce ( o czym będzie w II części) jest równe zeru. Ale takie uroki adopcji dorosłego 5 letniego psa z nieznaną przeszłością.

      Usuń
    5. etam, z pyska fajny.
      Serio jest taki niebezpieczny?

      Usuń
    6. Nejra głównie ma problem z mężczyznami. Prawdopodobnie była źle traktowana właśnie przez mężczyznę i niestety ma na koncie już parę pogryzień (nie drastycznych, raczej pojedyncze ugryzienia, czy jak kto woli pokąsania) i tylko i wyłącznie Panów. Myślę, że opiszę jej problem w osobnym poście, bo ona jest złożonym przypadkiem.

      Usuń
    7. A szkoda, bo taka do głaskania się wydaje ;) Tym bardziej szkoda, że trudno takie problemy naprostować. Raczej żaden facet nie zgłosi się na pozoranta.
      My na razie jako takich problemów nie mamy, więc dość spokojnie sobie żyjemy.

      Usuń
    8. To naprawdę niefajny problem... Z tego co zauważyłam, Viki obszczekuje tylko facetów. Kiedyś na dogo ktoś napisał, że psy mogą wyczuwać w mężczyznach większe zagrożenie i to się u nas sprawdza. Mój ojciec nie może przeboleć tego, że Viki ma do niego większy dystans. Na wspólnym spacerze łypie na niego co chwilę. W domu jest OK, łasi się do niego, daje się głaskać, sama do niego przychodzi. Jednak gdy go zobaczyła pierwszy raz (nie było go przy adopcji) - nie wiedziała co ze sobą zrobić ze strachu...

      Usuń
  3. Fajnie, że przyznajesz się do problemów, jakie sprawia Ci Nejra. W Internecie aż roi się od wymiatających psich sportowców, a mało który bloger pisze o swoich porażkach szkoleniowych, czy po prostu trudnościach, jakie napotyka na swojej drodze.

    Z innej, bardziej ogólnej, beczki: wydaje mi się, że najważniejsze to być świadomym problemów, jakie stwarza ukochany pies, bez względu na to, czy są to tendencje do ucieczek, czy agresja lękowa. Niestety, wielu ludzi do swoich psów podchodzi bezkrytycznie, winą za sprawiane przez nie kłopoty obarczając niesprzyjające okoliczności: a to tamten pies był większy, a to rowerzysta przejechał za blisko (to nic, że od psa dzieliło go kilka metrów), a to tamten człowiek nie lubi psów a mądry zwierzak to wyczuł i musiał mu pokazać, jak bardzo się myli albo po prostu rasa x tak ma i nic nie da się z tym zrobić. Niestety, mnóstwo takich przypadków spotykam na codziennych spacerach. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że ktoś docenia moja szczerość. Nie jest łatwo przyznać się do błędu i poddać się na tacy na krytykę.
      Staram się pisać tak jak faktycznie jest. Gdybym nie miała takich psów jakie mam, pewnie ten blog nigdy by nie powstał.

      Usuń
  4. Jak dobrze, że trafiłam na Twojego bloga :) Też przydarzyło mi się przygarnąć diablicę pod swój dach ( trochę w tym mojej winy, bo dostała imię, które nosił demon w serialu). Opis bardzo pasuje do mojej ryżej potwory - na szczęście nie borykamy się z agresją wobec ludzi, ale już z tą psią jak najbardziej. Mam psa, który potrzebuje silnego charakteru nad sobą (na szczęście posiadam takowy na stanie), ale łatwo nie jest skłonna się ugiąć, bardzo pracuję, dwoję się i troję, aby w końcu być jej autorytetem. Bywa krnąbrna, ale głównym naszym problemem jest to, że poprzednia rodzina nie stawiała wobec niej żadnych ograniczeń - dzięki czemu od dwóch miesięcy uczę psiego nastolatka (11 miesięcy) co wypada, a czego nie, co się opłaca, a co nie i dlaczego to ja decyduję o kluczowych sprawach a nie ona.

    Dosłownie krew pot i łzy wylewam, łączę się w bólu! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to nie zazdroszczę. Ale przynajmniej taki plus, że psinka jeszcze młoda i wiele się da naprostować. U nas gorzej, Nejra ma już 10 lat, ale i tak jest postęp i duża różnica od tego co było.
      Z pewnością będę też do Was zaglądać!

      Usuń