• O PSACH
  • O MNIE
  • KUNDEL POLSKI
  • WSPÓŁPRACA
  • FB email link link

czwartek, 18 września 2014

Dlaczego podajemy swoje dane osobowe i opis psa przy szczepieniu przeciw wściekliźnie?


Muzealny egzemplarz Książeczki szczepień psa przeciw wściekliźnie ;)

Szczerze powiedziawszy nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Cały pomysł na tego posta powstał już jakiś czas temu, gdy jeszcze siedziałam na kolejnym wykładzie na uczelni. Akurat mówiliśmy coś o wściekliźnie no i bach! Olśniło mnie. Niby takie oczywiste. Niby takie proste...


Co roku chodzę na szczepienia z moimi psami. Jednak bardziej skupiam się, żeby opanować te dwa potwory, które każde jest, jak to się mówi - z innej parafii. Jeden ciągnie w prawo bo wystraszył się niezidentyfikowanego wcześniej obiektu a drugi rwie się w lewo, wydając z siebie przeraźliwe dźwięki na widok znajdującego się kilometr dalej psa. No ale wracając do rzeczy. Nigdy nie przyszło mi do głowy żeby zaprzątać sobie głowę, po co tak na prawdę podajemy te wszystkie dane i czy to w ogóle jest komuś na coś potrzebne. Jak widać człowiek się uczy całe życie i nawet uczelnia może mu w tym pomóc ;)

Na zaświadczeniu, które otrzymujemy znajdują się dane dotyczące właściciela (imię, nazwisko oraz adres) i psa (nazwa, rasa, płeć, wiek, maść, znaki szczególne lub numer chipa/tatuażu) oraz szczegóły dotyczące terminów szczepień oraz numer i seria szczepionki.

Mogłoby się wydawać, że w sumie jest to logiczne. Kiedy nasz pies kogoś (lub coś) ugryzie lub sam zostanie pogryziony, mamy czarno na białym, że szczepienia są w komplecie i że wszystko jest jak być powinno.

Jednak możemy znaleźć się w sytuacji kiedy z jakiś powodów seria szczepionek, którą nota bene dostał nasz pies, jest nieskuteczna lub posiada jakąś inną wadliwość. Skąd będzie o tym wiadomo? Nikt tak na prawdę przecież nie sprawdza tej skuteczności. Jednak gdy jakiś inny pies zachoruje na wściekliznę lub ugryzie kogoś i ta osoba zachoruje, bądź pojawią się jakieś powikłania po szczepieniu i zostanie to zgłoszone  u weterynarza, wtedy machina może ruszyć! Zapewne wygląda to tak, że wyszukuje się numer i serię szczepionki danego delikwenta i automatycznie kontaktuje się  z wszystkim właścicielami czworonogów, które posiadają także takie same numerki w swoich zaświadczeniach.

Choć w Polsce rzadko słyszy się o wystąpieniu wścieklizny, to w innych częściach świata zbiera ona coroczne żniwo nie tylko wśród zwierząt, ale także u ludzi. Jak wiadomo (choć niektórzy jeszcze pewnie nie wiedzą ale z pewnością nie będą tego czytać), aby jej zapobiegać, należy co roku szczepić psa, co staje się poniekąd dla właściciela małą tradycją. Może teraz gdy będziemy się wybierać do lekarza weterynarii trzymając w objęciach trzęsącego się jak galareta psa, będziemy bardziej świadomi na co i po co to wszystko ;)

 

Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz