• O PSACH
  • O MNIE
  • KUNDEL POLSKI
  • WSPÓŁPRACA
  • FB email link link

sobota, 6 września 2014

Pies w pociągu



Ponad cztery lata temu, zabrałam plecak, psa i wsiadłam do pociągu mając przed sobą 635 km i 13 godzin jazdy. Aby jednak z głową i rozsądkiem zaplanować taką podróż, trzeba się nieźle nagimnastykować, aby dogodzić zarówno sobie, psu, pasażerom oraz kierownictwu pociągu. Co wolno a czego nie? Co trzeba zabrać ze sobą a co jest całkowicie zbędne? Wszystko, co moim zdaniem warto wiedzieć na ten temat, postanowiłam zebrać w jednym miejscu.. Mam nadzieje, że komuś się to przyda. ;)


Pora roku i miesiąc 
Jadąc na wakacje w lecie, trzeba brać pod uwagę temperatury jakie wtedy panują. W czerwcu czy lipcu, gdzie bywa na prawdę gorąco, trzeba liczyć się z tym, że taka sama temperatura może być w pociągu ( jak nie wyższa). Nie łudźmy się. W mało których pociągach jest klimatyzacja.  Prędzej możemy się spodziewać nieszczelnych okien, bądź co gorsza, brak możliwości jego otwarcia.
Zimą możemy natomiast natknąć się na oszronione szyby, śnieg na podłodze czy też kapiącą nam na głowę wodę. Dodatkowo ogrzewanie (o ile w ogóle działa) najczęściej jest umieszczone pod siedzeniami pasażerów. Jest to o tyle ważne, że psiak, który z nami podróżuje ( o ile nie znajduje się w kontenerku) musi znajdować się na podłodze. Łatwo zatem sobie wyobrazić, w jakich warunkach musiałby podróżować nasz psiak. Oczywiście próby wyłączenia ogrzewania, raczej nie spodobały by się naszym współpasażerom, dzięki którym w takiej sytuacji wylądowalibyśmy prawdopodobnie w wagonie o dużych gabarytach.

Pora dnia
Akurat w moim przypadku padło na jazdę w nocy. Wyjeżdżałam z Rybnika o godzinie 18:39 a w Świnoujściu wysiadałam o 06:45. Nie miałam zbytnio wyboru, ponieważ to było jedyne połączenie bez przesiadek, ale gdybym miała wybierać i tak wolałabym jechać nocą. Dlaczego? Zdecydowanie mniejszy ruch, niższe temperatury i jeśli ktoś potrafi - można się zdrzemnąć.
W dzień, jak wiadomo podróż się może dłużyć, pies jest bardziej pobudzony, pasażerowie rozmawiają, małe dzieci z nudów ganiają po korytarzach trzaskając drzwiami przedziałowymi oraz dużo zapachów różnorodnego jedzenia, które zachęci każdego psa. W dzień zdecydowanie jest więcej bodźców, co w przypadku bojaźliwego bądź nerwowego psa, może być uciążliwe i niebezpieczne.

Połączenie bezpośrednie czy przesiadki
Jako, że jestem osobą dosyć przejmującą się wszystkim na wyrost, bałabym się jechać w taką podróż z jakąkolwiek przesiadką, tym bardziej jeśli miałabym na nią mniej niż 10 minut. Jeśli jednak nie mamy wyboru, warto pamiętać, żeby szepnąć słówko konduktorowi o czekającej nas przesiadce, który ( z mojego doświadczenia) w razie jakichkolwiek opóźnień stara się kontaktować z dyspozytornią i informować na bieżąco o wszystkich zmianach.
Jeśli już dokładnie wybraliśmy naszą trasę i pociąg, radziłabym zerknąć na  kolejność stacji i sprawdzić czy będziemy mieć jakiś dłuższy postój aby ewentualnie wyjść z psiakiem za potrzebą. W moim przypadku nie było zbytnio takiej możliwości  dlatego postanowiłam, ze Nejra pojedzie na lekkim głodniaku aby uniknąć jakichkolwiek wpadek. I muszę przyznać, że pięknie wytrzymała całą podróż!

Na co zwrócić uwagę przed podróżą?
Jeśli tak jak wspomniałam wyżej, trasa pociągu jest długa i nie stwarza możliwości dłuższego postoju na "siusiu", to warto nakarmić swojego psa na wiele godzin przed wyjazdem sprawdzonym jedzeniem. Dlaczego? W sytuacji stresogennej, pies może zareagować w różny sposób: oddaniem moczu, biegunką czy wymiotami. Jeśli więc piesek nie dostanie swojej jednej porcji jedzenia w ciągu dnia, to przynajmniej (sprzątając możliwe niespodzianki z podłogi) z czystym sumieniem będziemy mogli stwierdzić, że zrobiliśmy wszystko co mogliśmy. Dodatkowo eksperymentując z nowym rodzajem karmy, czy składnikami na gotowaną potrawę, sami na siebie możemy sprowadzić dość cuchnące nieprzyjemności w pociągu.
Ważną rzeczą z pewnością jest doczytanie regulaminu przewoźnika odnośnie zwierząt. Musimy wiedzieć co należy zabrać ze sobą, jakie dokumenty są niezbędne oraz jak powinien zachowywać się nasz pies podczas podróży.

Co potrzebujemy w podróży?
Standardowo potrzebujemy smycz, kaganiec (obowiązkowo na pysku), zaświadczenie o aktualnych szczepieniach oraz specjalny bilet dla psa, który zakupimy w kasie (w większości przypadków nie pobiera się opłat za bilet jeśli piesek jedzie w transporterku lub klatce). Ja dodatkowo zabrałam miskę na wodę, kilka garści sprawdzonej suchej karmy (gdyby pies bardzo nie umiał wytrzymać), zabawkę, worek i mały ręcznik do przygody.

Co wolno psu a czego niewolno w pociągu?
Po pierwsze, zgodę na przejazd z psem w przedziale muszą wyrazić wszyscy współpasażerowie. Najlepiej więc wejście do przedziału (bez znaczenia czy posiadamy miejscówkę czy nie) rozpocząć od: "Dzień dobry! Czy można z psem?". W razie gdy zgody nie otrzymamy z różnych przyczyn, to szukamy dalej lub kierujemy się do konduktora i on wskazuje nam miejsce.
U wielu przewoźników można jechać z psem w wagonie sypialnianym po wcześniejszym wykupieniu wszystkich miejsc w danym przedziale.
Jak się pewnie można domyślać, psu w pociągu nie wolno: szczekać, hałasować, chodzić bez kagańca (odradzam kaganiec materiałowy, o którym pisałam TUTAJ), wchodzić na siedzenia czy łózka, załatwiać swoje potrzeby w pociągu, skakać na ludzi itd. Wszystkie tego typu zachowania z pewnością nie spotkają się z aprobatą naszych współtowarzyszy podróży a tym bardziej kierownictwu pociągu, które może nas grzecznie wyprosić z przedziału lub nawet odstawić na najbliższej stacji.

Jak było w moim przypadku?
Cała wyprawa była skrupulatnie zaplanowana i przemyślana (jak wyglądało u mnie planowanie wakacji z psem pisałam już wcześniej). Podróż odbywaliśmy pociągiem PKP Intercity, gdzie cena biletu dla psa jest stała i wynosi 15 zł bez znaczenia, ile kilometrów jedziemy (równie dobrze może to być 10 czy 700km). Jako, że na trasie Rybnik - Świnoujście nie było miejscówek i nie mieliśmy żadnego wyznaczonego miejsca, postanowiliśmy ulokować się z dwiema młodymi osobami, które chętnie zgodziły się podróżować z psem. Z biegiem czasu, dosiadały się inne osoby miło zaskoczone obecnością w przedziale psa. Chętnie nawiązywaliśmy więc rozmowy odnośnie celu podróży i cierpliwie odpowiadaliśmy na pytania dotyczące naszego pupila. Konwersacje były na tyle interesujące, że prawie każdy z współpasażerów opowiadał o swoich zwierzętach teraźniejszych i z przeszłości. Nie ukrywam, że była to dla mnie przyjemna podróż, ponieważ akurat mi tematów o psach nie brakuje. 
Jeśli chodzi o sprawdzenie biletów i nastawienie konduktorów to były one również bardzo pozytywne. Bez zbędnych pytań i tylko zerkając co to za piesek jedzie, życzyli nam miłej podróży. Nie było sytuacji, abyśmy musieliśmy pokazywać książeczkę szczepień ani nic z tych rzeczy. Natomiast piesek przez całą drogę miał kaganiec na pysku i był cały czas na smyczy (luźnej ale na smyczy).
Na szczęście Nejra podróż zniosła wzorowo, zachowując się tak jakby w ogóle jej nie było. Choć pamiętam dobrze, że wsiadałam z duszą na ramieniu wiedząc co ten miły na pierwszy rzut oka piesek ma za uszami. Ale o tym może innym razem...

Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz